Dziecko w czasach epidemii

Artykuł autorstwa Marlena Ewa Kazoń, Psychoterapeuta par i rodzin

Lęk jest nieodłączną częścią życia każdego z nas. Natura wyposażyła człowieka w repertuar wszystkich emocji – przyjemnych i nieprzyjemnych. Zatem wszystkie uczucia są nam potrzebne, także te przykre, choć ich często nie akceptujemy. Są one naszym drogowskazem – pokazują nam, co robimy dobrze, a co źle, co jest zagrażające, a co bezpieczne, kiedy ktoś narusza nasze granice, a kiedy my naruszamy czyjeś. Zdarza się jednak, że ten nasz system alarmowy szwankuje. Tak się zadziało, gdy dotknęła nas pandemia. Jak pomóc dzieciom w radzeniu sobie z trudnymi emocjami? Czy my, dorośli również jesteśmy narażeni na trudne chwile? Dlaczego warto praktykować wdzięczność i medytację?

Dziecko w centrum uwagi

Czas pandemii sprawił, że każdy się bał każdego, dorosły dziecka, stary młodego, duży małego. Niestety u wielu osób ten lęk trwa nadal. Objawia się to nadmiernym kontrolowaniem siebie, obawą czy się zarażę i kiedy. Sytuacja bywa czasem nie do zniesienia. Izolacja, wprowadzona w związku z koronawirusem dotknęła każdego z nas. W większości osób wzmocniła lęk przed chorobą, śmiercią, utratą pracy, podróżowaniem czy kontaktem z drugą osobą. Tuż przy nas, w tym czasie są także dzieci, które, podobnie jak my, doświadczają wielu trudnych emocji – od lęku, przez smutek, aż po złość. One również mierzą się z wyzwaniami i pytaniami: „Co się teraz będzie działo?”, „Jak przetrwać z rodzicami w czterech ścianach?” Najważniejsze w tym czasie jest nazywanie i akceptowanie emocji swoich i swojego dziecka. Okres kwarantanny/ciągłego przebywania w domu jest i będzie trudny. Dla wszystkich – dziecka i dorosłych. Nie mam na myśli żadnych katastroficznych wizji, ale fakt: bycie praktycznie non stop w domu, w rutynie jest trudne. Wszyscy jesteśmy istotami społecznymi – potrzebujemy spotkań, wyjść z domu, relacji, bliskości i dotyku. Rutyna na dłuższą metę nas przytłacza, cztery ściany mogą skutecznie obniżać nastrój. Bardzo dużo w kontekście koronawirusa mówimy o lęku. I wspaniale – na pewno jest to emocja, która przeważa w doświadczeniu dzieci w obecnej sytuacji. Jednak chciałabym tutaj podkreślić, że w większości doświadczamy i będziemy doświadczać także innych trudnych emocji tj. złość, niepewność, smutek, znudzenie, zniecierpliwienie. Mamy prawo to czuć. Dzieci mają prawo do tych emocji. Mają prawo się bać, mają prawo się złościć, mają prawo się smucić. Pamiętajmy, aby nie pozostawiać ich samych sobie. Nazywanie i akceptowanie emocji zawsze jest ważne. Nie tylko w okresie epidemii. Jednak teraz, przy takim ich nagromadzeniu, jest szczególnie ważne. Dlatego, gdy widzisz, że twojemu dziecku jest trudno, pomóż mu nazwać te emocje i je zaakceptować. To pomaga. To wspiera. To daje poczucie bezpieczeństwa.

fot. Freepik

Rozmowa na linii dziecko-dorosły to podstawa dobrej komunikacji

Jak wspomniałam powyżej, wszyscy mamy prawo do doświadczania wielu emocji. Jeżeli dzieci o nich opowiedzą to „uff”- po pierwsze dadzą im ujście, po drugie mamy możliwość okazania im wsparcia, zrozumienia i pomocy. Trudniej, jeżeli nie opowiedzą. To, co niewypowiedziane, chowa się „do środka”. Męczy, dusi, przytłacza. Stąd tak ważne jest stworzenie przestrzeni do mówienia o uczuciach, która wejdzie do waszego codziennego schematu dnia. Czasami wystarczy pytanie: Jak się czujesz? Jakie emocje cię odwiedziły? Najważniejsze jest, aby stworzyć „własnego” koronawirusa i porozmawiać o nim. Oznacza to, żeby narysować go, stworzyć z klocków, z plasteliny, nadać mu imię.  Dzieci potrzebują konkretu, „namacalnej” postaci, na bazie której wyobrażą sobie i poukładają, co się dzieje i dlaczego. Abstrakcją jest ciągłe mówienie do dzieci „musisz zrozumieć, jest taki wirus”. Takie podejście tylko wzmaga niepewność, niezrozumienie i nasila lęk. Dzieci potrzebują faktów, dostosowanych do ich okresu rozwojowego. Gdy już stworzycie postać/stworka „Koronawiruska” to macie wspaniałą bazę, by opowiedzieć sobie: co go powiększa, co go pomniejsza oraz dlaczego tak ważna jest profilaktyka. 

Dodatkowym bardzo ważnym aspektem są odpowiedzi na pytania i zadawanie ich ciągle, czasami nawet metodą zdartej płyty – to dużo daje. Większość najtrudniejszych pytań, które usłyszałam w swoim życiu były od dzieci. I pewnie u was takie się pojawią lub pojawiają. Dziecko często pyta:

  • Czy umrzemy od tego wirusa?
  • Czy dziadek umrze?
  • Czy jesteśmy bezpieczni?
  • Czy ten wirus się kiedyś skończy?
  • Czy on może wejść przez szparę w oknie?

Często mamy przekonanie, że najważniejsza jest treść naszej odpowiedzi. Owszem jest ważna, ale równie ważna jest nasza postawa do zadawania pytań. Te pytania wynikają z nagromadzonego napięcia i niepewności, z którą wszyscy obecnie musimy się mierzyć. Stąd niezwykle istotna jest nasza gotowość oraz budowanie atmosfery bezpieczeństwa. Gdy unikamy, zmieniamy temat, robimy wszystko, by dziecko nie zapytało „czy umrzemy?”, wprowadźmy atmosferę napięcia i niepewności, wysyłamy komunikat „nie radzę sobie”. Dzieci potrzebują spokoju, bezpieczeństwa i przekonania, że rodzic rozumie, co się dzieje i panuje nad sytuacją.

Skup się na tym, co ważne dla dziecka i dla Ciebie

Wyeliminuj maksymalnie i ograniczyć przekazy medialne dotyczące koronawirusa. Czas z dziećmi to nie moment, by w tle leciały wiadomości czy audycje o koronawirusie. Po pierwsze: nam też to nie służy. Jesteśmy, jako dorośli, przeciążeni ilością informacji, która na nas spada. Po drugie: tu najważniejsze z perspektywy dziecka. Dzieci nie rozumieją wiadomości. Potrzebują bezpieczeństwa i spokoju, który dostają od rodziców, a nie z telewizji.

Jeżeli to wszystko nam nie pomaga, to warto wprowadzić do domowej codzienności rytuały medytacyjne. Mamy różne możliwości, które pomagają nam radzić sobie z emocjami, układać je. Jednym z nich jest mówienie o nich, wyrażanie, akceptowanie, innym: ćwiczenia oddechowe i relaksacyjne. W obecnym czasie konieczne jest zatrzymanie się, relaksowanie, codzienna praktyka oddechu i uwalnianie emocji.

Dodatkowo warto szukać i doceniać pozytywy każdego dnia. Bardzo ważne jest wspólne przeżywanie z dzieckiem radości, wdzięczności, ekscytacji oraz wspólne nazywanie i wyłapywanie dobrych, miłych, cennych chwil. Pielęgnowanie wdzięczności. Każdy, wspólny dzień może mieć w sobie wiele cudownych chwil. W dużej mierze zależą one od nas – od tego jak poukładamy ten czas i czy pochylimy się nad dostrzeganiem tego co cenne i ważne. Wielu z nas ma możliwość nadrobić zaległości w planszówkach, wygłupach, przytulaniu do południa. Jednym słowem nadrobić czas w byciu razem.

Zatem ćwiczmy wdzięczność, dostrzeganie pozytywów i do pakietu codzienności dodajemy pytania:

  • Co u Ciebie? 
  • Co dobrego dziś nam się przydarzyło?
  • Co było dla Ciebie ważne?
  • Co ci się podobało?
  • Jaka zabawa utkwiła Ci w pamięci?
  • Za co jesteś wdzięczny? 

Żeby przetrwać, musimy się dostosować, zarówno my, jak i nasze dzieci. O naszym zdrowiu psychicznym świadczy właśnie umiejętność adaptacji do nowych warunków. Po fazie szoku powinniśmy skupić się na tym, aby urządzić sobie czas i życie na nowo, według dostępnych narzędzi. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie – na co mam wpływ, a na co nie, i nie przejmować się nad tym drugim, jeżeli oczywiście potrafimy. Jeżeli nie – warto skupić się na małych przyjemnościach, na organizowaniu sobie czasu, na bezpiecznej rutynie, na realnej ocenie sytuacji. Nie popadajmy w myślenie życzeniowe, że powinnam czytać książki i super rozwinąć się pod każdym względem. Izolacja to trudny czas, w którym musimy poradzić sobie ze sobą i z życiem w zakazie, na poziomie narastającego lęku, czy zachoruje, czy też nie, czy będę miała pracę, czy nie. Wszyscy, którzy się zaadoptują do nowej sytuacji i nie będą się spodziewali zbyt wiele – wygrają. Wszystkie związki, które zobaczą siebie ponownie w pełni, które będą dla siebie wpierające – przetrwają. Bądźmy uważni i bezpieczni.

Marlena Ewa Kazoń

Artykuł pochodzi z Dwumiesięcznika Business Intelligence Nr 5/2020